Dziecko, które się boi wizyty u podologa – część 1.

Niektórzy mają w sobie naturalne supermoce i dzieci do nich lgną, a czasami nasza psychika po takich wizytach potrafi ucierpieć.

Nie musisz być ulubioną ciocią wszystkich dzieci i serio nie musisz przyjmować bąbelków w gabinecie podologicznym, jeżeli na samą myśl już masz skręt kiszek. 

Powtarzam to wielokrotnie i w tym przypadku zrobię to ponownie dla utrwalenia  i osadzenia: Twój gabinet nie musi być dla wszystkich i masz prawo pracować z grupą klientów, którą sama okreslisz. Czasy pod znakiem “klient nasz pan” są dawno za nami. Jeżeli więc praca z dziećmi zużywa za dużo Twojej energii przyjmij zasadę, że pracujesz z osobami od X roku życia i już.  I to jest zupełnie ok ❤️

A teraz część dla tych, którzy chcą pracować z dziećmi 🙂

U nas w gabinecie to głównie ja lubię pracę z dziećmi. Jest to dla mnie swego rodzaju wyzwanie, żeby udało się nam dogadać, a wyzwania uwielbiam. Cel to znaleźć mini furtkę do nawiązania porozumienia i zaufania. Jednak najczęstszym problemem, którzy stają nam na drodze to …

Rodzice

I mogłabym wykorzystywać wszystkie sztuczki komunikacyjne świata, ale jak rodzic jest obok i zupełnie nie kuma czaczy, to mocno utrudnia sprawę. Ale dla uporządkowania przyjmijmy, że mamy na fotelu dziecko, które jest jeszcze emocjonalnie niedojrzałe, wymagające innej komunikacji niż z dorosłym i mamy współpracującego albo chociaż nieprzeszkadzającego rodzica. Tą opcją z trudnym rodzicem zajmiemy się w kolejnym wpisie (TUTAJ).

Zrozumienie perspektywy naszego rozmówcy

To co zawsze się przydaje w jakiejkolwiek komunikacji to zrozumienie perspektywy naszego rozmówcy. Boimy się tego co jest nieznane. Nieznane miejsce, nieznane osoby, nieznane narzędzia, nieznane uczucie, nieznane słowa. I to wszystko w kontekście tego, że wizyty w gabinetach lekarskich, bo takim gabinetem w perspektywie dziecka jesteśmy, kojarzą się z bólem albo siłowym rozwiązywaniu spraw (NFZ 💔) . 

To jest najczęstsza perspektywa dziecka, które jest przyprowadzane do naszego gabinetu przez rodzica.

Miej tą perspektywę w sobie. Wczuj się w emocje dziecka, spróbuj je zrozumieć i się nimi zaopiekować. Uprzedź na etapie umawiania takiej wizyty, że zaczniesz robić cokolwiek przy stopach dziecka dopiero gdy będzie ono gotowe. Może być tak, że pierwsza wizyta będzie adaptacyjna (płatna normalnie!), a może uda się już za pierwszym razem coś zrobić.

Daj dziecku czas na pokonywanie kolejnych poziomów w drodze od strachu do zaufania.

Znajdź bezpieczny temat do rozmowy

Poszukaj tematu, który będzie dla dziecka bezpieczny i pomoże nawiązać Wam pierwszy kontakt. Może to być cokolwiek – czaderkie świecące buty, koszulka z psim patrolem, pluszak. Coś co dobrze się dziecku kojarzy i na pewno wiąże się z przyjemnymi odczuciami w znanym dla niego miejscu. Teraz tylko zdobywasz zaufanie, nic więcej. Na samym początku kucnij tak, żeby Wasze oczy były na tej samej wysokości.

Cześć Filip! Ale super, że przyszedłeś! Twoja mama mówiła mi , że mnie odwiedzisz. Wooow ale super koszulka z koparami! Czy Ty uwielbiasz różne maszyny? Tak? To super się składa! Bo ja też mam maszyny. No może mniejsze niż kopara bo nie zmieściłaby mi się tutaj, wyobrażasz sobie jak ciężko by było się tu wcisnąć koparą?! Chyba trzeba by było zburzyć ścianę, ale by była demolka 😀 Mam za to mini wiertarkę. Pomagasz tacie czasami wiercić dziury w ścianach? No to wygląda na to, że przyszedł do mnie bardzo odważny chłopak! No my dziś nie będziemy używać mojej miniwiertarki, bo to jest dla dorosłych, a Ty przecież musisz mieć dziecięce, delikatne narzędzia, prawda?

Dzieciaki uwielbiają niestworzone historie, które dotyczą ich ulubionych bohaterów i rzeczy, na które mają aktualnie fazę 😀 To zupełnie zmienia tor myślenia z “boję się, chcę uciekać” w puszczanie wodzy bajkowej fantazji. Dużo też daje nazywanie emocji. Na początku wyciągam te, które potrzebuję do wizyty “jesteś odważny, dzielny, duży, wytrzymały” itp. w zależności od tego jaka historyjka nam się ułoży w rozmowie. Zauważ, że pokazuję też dziecku, że dobrze wiem, że muszę być dla niego delikatna. To wszystko to są sygnały dla dziecka, że jest w miejscu, gdzie jest rozumiane i bezpieczne.

A w ogóle to widziałaś kiedyś taki wielki fotel? Jak byłam mała to zawsze wyobrażałam sobie, że jak będę księżniczką to będę miała taki tron, na którym będę wyższa nawet od mamy! I wiesz co? Powiem Ci w sekrecie, bo wiedzą to tylko dziewczynki, które się znają na tronach, a Ty widzę, że się dobrze znasz, że ten fotel to tylko wygląda jak fotel a tak naprawdę to to jest taki tron! I to można nim sterować na taką wysokość jaką tylko chcesz! Lubisz nisko czy wysoko? Nisko? Super to usiądź sobie tutaj na najważniejszym miejscu, a ja będę operatorem i będę nim sterowała tak jak będziesz mi mówić: do góry, na dół albo stop.”

W wersji dziewczęcej fotel jest tronem, a w wersji chłopięcej to zazwyczaj jakiś podnośnik czy robot. U dużych dzieci żartuję, że to katapulta, ale oczywiście z wyczuciem z takimi żartami 😀 Chodzi tu o to, żeby zwabić na fotel wizją zabawy, ale przy okazji wchodzimy do kolejnego etapu zaufania – nie będę przekraczać granic dziecka jeżeli mi nie pozwoli. Robimy to póki co fotelem, ale później przy zabiegu będziemy się do tego odnosić – pamiętaj, że zawsze kiedy chcemy wejść głębiej w relację zaczynamy od przygotowania do tej zmiany w bezpiecznej przestrzeni. Na tym etapie robisz dokładnie tak jak dziecko będzie mówiło.  Sprawdzi Cię kilka razy czy dotrzymasz słowa i jak będzie już gotowe przejdziesz do kolejnego etapu. Chyba, że wkręci się w zabawę za mocno to wtedy powiedz, że na koniec zabawy będzie mógł pojechać aż na samą górę jeden raz. 🙂

Nazwij jego emocje

Co jednak jeżeli zacznie uciekać z fotela, bo przestraszy się ruchu? Nazwij jego emocje. 

Widzę, że chcesz zejść z fotela (nazwij bez oceny), myślę, że czujesz się niepewnie i się boisz (nazwij emocje),  czy boisz się tego, że fotel się rusza? (znajdź przyczynę strachu)” i teraz jest miejsce na rozwiązanie: „Możesz być na kolanach mamy, możesz być na samym dole, możesz sama nacisnąć przycisk i zobaczyć jak fotel się rusza. I pamiętaj, że zawsze wszystko będziemy robić tak, żeby było bezpiecznie. “

Rzadko się zdarzają dzieci aż tak bojaźliwe i zazwyczaj ta cała otoczka jest znacznie skrócona, ale lepiej być gotowym na wszystko 😀 Jeżeli dajesz wybór, to nie otwarty tylko między dwoma rzeczami: „Chcesz być najniżej jak się da czy żeby mama usiadła z Tobą?

Ok jak już macie za sobą pierwsze teksty budującej się przyjaźni to czas na kolejny etap:

Mama mi mówiła, że na jednej stopie masz jakąś kropkę przyklejoną i nie chce zejść. A czy Ty wiesz, że ja się dobrze znam na takich kropkach i wiem jak to zrobić, żeby sobie poszły? Chodź zdejmiemy skarpetki, a ja zobaczę co to za kropka.”

Jeżeli dziecko bardzo nie będzie chciało zdjąć skarpety albo pokazać stopy, to jest moment na Wasz kontrakt:

Słuchaj, muszę powiedzieć Ci coś bardzo ważnego. Zobacz – odsuwam się od Ciebie i mam ręce przy sobie, więc nie obawiaj się. Ważne jest dla mnie to, żebyś teraz nie uważnie słuchał. W tym gabinecie panuje bardzo ważna zasada, której każdy musi się trzymać – jesteśmy dla innych dobrzy. Widzę, że się boisz i to jest zupełnie normalne, bo nie wiesz co cię czeka. Dlatego teraz ci o tym opowiem: bez dotykania ciebie, zobacz ręce będę miała ciągle przy sobie tak jak teraz, zobaczę twoją kropkę, żeby sprawdzić czego ona nie lubi, żeby sobie poszła. Na przykład uwielbiasz pić wodę z kałuży? Nie, prawda? To co lubisz jeść najbardziej? Słodyczki? Mmmm ja też uwielbiam. A wiesz, że Twoja stopa to takie słodyczki dla tej kropki? Nie chcemy jej tutaj prawda? No właśnie, dlatego musimy dać jej do jedzenia coś czego nie lubi. Więc czy możemy umówić się tak, że mi pokażesz kropkę, a ja bez dotykania na nią spojrzę i powiem ci czego ona nie lubi?” [tu musi paść zgoda!]

Ok dziękuję ci za zaufanie, to dla mnie ważne. yhyyym to jest kropka, która nie uwierzysz czego nie lubi. Gilgotek! To kropka smutas, która nie lubi się śmiać! A Ty masz gilgotki? [i tu sprawdź delikatnie i dosyć krótko czy ma dziecko gilgotki, przełam barierę dotyku] Masz! A więc zupełnie tu ta kropka nie pasuje! Ok ale na szczęście mam tu coś co bardzo gilgocze brodawki, bo tak się nazywają te kropki, ale Ciebie nie zagilgocze! Ok pokażę Ci jak to wygląda, ale najpierw pokazać Ci jak to będzie czuć na mamy ręce czy twojej?” 

Wyciągasz dłuto, ale trzymaj je za ostrą część, żeby dziecko mogło sprawdzić, czy jest ostre na tej tępej części, jeszcze nie dotykasz stóp dłutem!

Pokazujesz na jednej ręce, drugiej, jak dziecko jest bardzo napięte to możesz dotknąć go w kilka miejsc, które wskaże imitując ruch oczyszczania brodawki – nadal tępą częścią przypominam 🙂. Po kilku próbach robisz to na zdrowej stopie, później na stopie z problemem, ale na innym obszarze i jak już uzna, że to nic takiego to teraz jest moment na drugi kontrakt:

Ok, no to już wiesz jakie będzie to uczucie, czy możemy przejść już do gilgotania brodawki? Pokażę ci 3 razy króciutko i mi powiesz czy było ok i czy mogę dalej ok? „[tu musi być zgoda dziecka. Nawet jak rodzic się już wtrąca, to dajesz dziecku znać, że to ono decyduje o swoim ciele] “Mama się zgadza to dobrze, ale najważniejsze to to, żeby Amelka się zgodziła. Amelko czy mogę spróbować 3 razy szybko, żebyś oceniła czy to będzie dla ciebie ok? Przerwę szybciej jeżeli powiesz stop.”

Pozostało już tylko dotrzymać słowa, czyli licząc na głos zrobić 3 razy, zapytać się czy było ok i nie ma szans, żeby dziecko się nie zgodziło, a przynajmniej mi się nie zdarzyło.😀 

Ważne, by przez cały czas być zdecydowanym w tym co się robi, ale z uważnością na emocje i granice dziecka.

Wtedy można już lecieć dalej. Jeżeli dziecko powie stop – przerywasz. Czasami trzeba policzyć, żeby wyłudzić jeszcze chwilę pracy “ok to jeszcze potrzebuję 10 razy – liczymy razem”, czasami trzeba pobajerować o koparach czy kucykach pony, ale najczęściej opowiadam po dziecięcemu jak to się stało, że ta brodawka tam wyrosła i dlaczego na nią działa gilgotanie, drapanie czy co tam wymyślisz. Niektóre osoby zajmują dziecko wielkim pudłem z fantami do wyboru i zanim się na coś zdecyduje mija tyle czasu, że jest już po temacie. Tak więc jedyne co nas ogranicza to wyobraźnia i wyczucie czego temu dziecku trzeba 🙂

Później trzeba dać najbardziej obrzydliwą rzecz dla brodawek czyli np. maść z glistnika, żeby pamiętało, że trzeba jej to dawać do jedzenia zamiast słodyczkowej stopy. 

Na koniec zawsze dziękuję, że udało mu się znaleźć odwagę i że następnym razem jak przyjdzie będzie dokładnie tak samo jak dziś. 

Jak to opisywałam to i mi przyszedł pomysł, że można by było wesprzeć rodziców i przygotować im materiały edukacyjne, w których dziecko już wcześniej będzie mogło na zdjęciach lub filmie podglądać gabinety, opatrzyć się z twarzami i dowiedzieć się co ich czeka. Dzielę się więc z Tobą tym pomysłem 🙂

Daj znać koniecznie jakie Ty masz patenty na dzieciaki!